Kategorie
Takie tam różności

Grudzień nam nastał i dobrze.

Witajcie, drodzy.
Zimę piękną mamy, a ja nie zamierzam narzekać na śnieg, co mnie samą zaskakuje, nie wiem dlaczego tak się dzieje, możliwe, że zbyt mało jest białego gówna. Owszem, trochę go leży, ale bywało więcej.
Listopad minął, co bardzo mnie cieszy, bo ciągnął się niesamowicie, a pewnie zresztą nie tylko u mnie, ten miesiąc powoduje stan zbliżony do depresyjnego. Czy w tym czasie zadziało się coś szczególnego? Raczej nie, tyle tylko, że 14 listopada podpisałam w końcu umowę, przy czym pozbyłam się skrzętnie gromadzonej gotówki, co trochę zabolało, ale bolałoby bardziej, gdybym musiała wyłożyć 100 procent tej kwoty. Aktualnie czekam sobie na sprzęt. Nie będę ukrywać, że cierpliwym człowiekiem, to ja nie jestem, nie nie, a tylko ja wiem, że cały ten aktywny samorząd kosztuje mnie już sporo cierpliwości, a o nerwach to już nie wspomnę nawet. Ponieważ kwota dofinansowania wyniosła ponad 10 tysiączków, to musiałam jeszcze pofatygować się do CUS, bo w Koszalinie odeszli od OPS na rzecz centrum usług społecznych, właśnie, o czym wspominam tak gwoli wyjaśnienia. Zapytać możecie w tym miejscu, po co do tegoż urzędu się fatygowałam? Ano weksel podpisać, coby do głowy mi nie przyszło ów sprzęt spieniężyć. Nie nie, spokojnie, nie zamierzam niczego spieniężać, ale oni tego wiedzieć nie muszą, stąd kolejne zabezpieczenia na wypadek. :p
Do tego mój ekspres wziął i umarł, choć nie tak do końca, bo umarł jedynie system do spieniania mleka, a ponieważ nie jest to sprzęt, który kosztował krocie, więc nie jest mi go jakoś szkoda, inna sprawa, że w wielu opiniach czytałam, że jest to najsłabszy punkt ekspresów tej firmy i o ile espresso robi świetne, o tyle mojej ukochanej latte już nie zrobi. Ostatecznie więc dostanie go moja mama, która espresso uwielbia, a ja postanowiłam wystosować do Mikołaja apel o kawiarkę elektryczną i spieniacz do mleka, też elektryczny of course. Ktoś w tym miejscu mógłby spytać, dlaczego takie, bądź co bądź, dziwaczne rozwiązanie? Że z pewnością lepiej byłoby kupić ekspres automatyczny i po sprawie.
Teoretycznie może i tak, ale jak wiemy teoria swoje, a praktyka to zupełnie co innego.
W tym wypadku wcale nie musiałabym pozbywać się mojego ekspresu, a jedynie dorobić się spieniacza do mleka, problem jedynie w tym, że mam za mało miejsca, żeby oba urządzenia trzymać. I żleby nie było, to też nie jest tak, że się nie da dokumentnie, bo nie da się, to parasola w dupie otworzyć, zapewne jakoś bym tak zakombinowała, że ten dodatkowy sprzęt znalazłby swoje miejsce, ale to spowodowałoby, że moja przestrzeń robocza znacznie by się zmniejszyła, to raz, a dwa, moja i tak mała kuchnia wyglądałaby na straszliwie zagraconą, a tego chcę uniknąć, stąd takie, a nie inne rozwiązanie. Kolejny argument za, to koszta, wszak automat swoje też kosztuje, a ja właśnie wydrenowałam swoją kieszeń na aktywny samorząd, tak tylko przypominam.
No to skoro malkontenci przyjęli wymówkę, to idziemy dalej.
Jakiś czas temu odkryliśmy wspólną, rodzinną pasję, a mianowicie: lego star wars. Nie mamy jeszcze wybitnej kolekcji, ale coś tam już jest i tak posiadamy: imperialną maszynę kroczącą, dość dużą, a Paweł z Zuzką składali ją zaledwie 3 dni, statek imperialny TIE, statek Dartha Vadera, z figurek natomiast jest Luke Skywalker, Chewbacca, pilot maszyny kroczącej, dwóch szturmowców, C3PO i 2 jakieś takie imperialne droidy.
Namiętnie kupuję młodej gazetkę Lego Star Wars, a ona dzięki temu szlifuje czytanie, no, przynajmniej nie muszę jej do tego zachęcać zanadto, bo lektury, to wiadomo.
Aktualnie Zuzia czyta "Przygody dziesięciu skarpetek", obie stwierdziłyśmy jednogłośnie, że Cukierek był ciekawszy.
Poza tym moje dziecko odkryło w sobie malarskie zacięcie. Sama namalowała nocny pejzaż, co według tych, którzy obraz widzieli, wyszło bardzo ładnie.
Jeśli zainteresowania nie miną, to możliwe, że coś w tym kierunku zadziałamy, wszystko jednak zależy od Zuzanny i jej chęci, bo wiadomo jak jest w tym wieku, upodobania zmieniają się z prędkością światła, a ty, biedny rodzicu, musisz nadążyć.
Muszę też hamować moje rodzicielskie zapędy do nadmiernego pomagania młodej w nauce. W piątek pani zadała dzieciakom do napisania list i koniecznie chciałam jej w tym pomóc, praktycznie ułożyłam za nią treść listu, na szczęście młoda dość szybko sprowadziła mnie na ziemię, twierdząc, że ona chce samodzielnie go napisać, bo inaczej to nigdy nie nauczy się budować poprawnych zdań, a jedyne, o co zapyta, to o przecinki, żebym jej powiedziała gdzie je wstawiać.
Ostatecznie młoda ma rację i to mój problem, żeby się z tym uporać.
Dodam jeszcze, bo nie wiem, czy o tym wspominałam, moje dziecko lubi matematykę, tak, tak, nie przesłyszeliście się. Najlepsze jest to, że ona dla relaksu zadania rozwiązuje i nie zamierzam narzekać z tego powodu, no, może jedynie w tej kwestii, że w mamusię to ona się nie wdała. :p
To bardziej po tatusiu, który matmę ogarnia całkiem dobrze, a na pewno lepiej niż ja.
Zapomniałabym wspomnieć, że w piątek wybrałyśmy się na oficjalne odpalenie instalacji świetlnej, którą zafundowali nam koszalińscy radni, czy kto tam o tym zdecydował. Instalacja podobno ładna, a do tego być może byłam w lokalnych mediach, o czym nie pochwaliłam się nikomu z rodziny i znajomych of course, bo i też nie było czym się chwalić. :p
No dobra, wszystko już zostało napisane, to ja się pożegnam, życząc Wam drodzy, dobrej nocki.

9 odpowiedzi na “Grudzień nam nastał i dobrze.”

Ja też wolę grudzień od listopada adwent, códowna atmosfera tworzenie baśni świątecznych jakiś taki nesamowity klimat.

Superancko, że umowę udało się podpisać. I tak, miło się czytało. I też raczej wolę grudzień.

Ja też wolę grudzień, bo są święta i śnieg. Mój kolega z klasy też lubi lego star wars.

hej hej:
mam pytanko, jaki macie a raczej mieliscie ekspres? a co do sniegu to jest go dużo i unas i u moich rodzicow i niech go szlak trafi

Haha, u nas spieniacz na szczęście działa, ale oprócz standardowego płukania wrzącą wodą, za co odpowiada pokrętło w naszym delonghim, trzeba go czyścić bardzo często czyścikiem, których trochu było w komplecie. W innym przypadku po samym tylko płukaniu spieniając mleko nasz ekspres wydaje dźwięki jak samolot przy starcie, albo jakby ktoś chamował na ulicy przez długi czas i nie mógł się zatrzymać, xdd.

Ten ekspres to Breville, zwykły kolbowy, więc jest to typowo budżetowa wersja.

my mamy magnificę s, na forum kawowym pisali że działa 10 lat, jakby chciała podziałać i pięć to fajnie by było haha.

Mój przetrwał rok z okładem. Teoretycznie mogłam oddać go na gwarancję, ale, no cóż, odpuściłam.

@Kat Nie czytałam całości wpisu i komentarzy, za co przepraszam, bo wrócę za chwilę, po opublikowaniu własnego, ale kilka rad:
Kawiarka na gaz, którą posiadasz, jest lepsza niż elektryczna o tyle, że ponoć kawa z niej robiona jest lepsza, a i sama kawiarka jest wygodniejsza, bo zajmuje mniej miejsca. To po pierwsze. Po drugie, nie musisz rezygnować ze swojego ekspresu, jeśli nie chcesz, bo niemal w każdym markecie, a na pewno w Lidlu i na garneczki.pl, dostaniesz spieniacz do mleka w okolicy 20 zł ręczny. Może i nie jest taki bajerancki, jak elektryczny, ale wciśniesz go w najmniejszy koncik szuflady. Jest toto na baterie i przypomina… szczoteczkę elektryczną? Ma na końcu wibrującą końcóweczkę, którą wsadza się do szklanki z mlekiem, wciska/przesuwa guzik i spienia. Trwa to pół minuty, może minutę, a w tym czasie w kawiarce na gazie (ew. elektrycznej) robi się kawusia, więc czas się nie marnuje. To z doświadczeń @pajpera i moich obserwacji jego doświadczeń.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink