Kategorie
Takie tam różności

Takie tam.

Cześć Wam, ludzie. Stęskniliście się za mną? Nie? To dobrze. 😂
Co tam u Was? Jak pogoda? Bo u mnie piździ, już nawet nie, że tylko wieje. Przed chwilą taki podmuch się podniósł, że aż mi okno zatrzeszczało. Ogólnie to mnie takie wiaterki nie ruszają, ale dzisiaj to daje i to zdrowo.
Właśnie wypiłam herbatkę miętową z imbirkiem i cytrynką i cały czas odgruzowuję kompa. Ludzie, nie macie pojęcia ile nazbierałam niepotrzebnych śmieci i jakimś cudem w pobranych miałam ponad 580 różnych plików, książek, muzyki itd. No teraz to już chyba koło 350 zostało i muszę zdecydować co wyrzucić, a co ewentualnie zostawić. Wypadałoby też jakieś większe czyszczenie zrobić, żeby pousuwać inne śmieci, ale jak to ja, nie mam pojęcia jak się do tego zabrać, więc… Spuszczę na to zasłonę milczenia, tak chyba będzie najlepiej. 🙂
Ze 2 dni temu podejrzewałam u siebie ukoronowanie, choć nie miałam jakichś szczególnych objawów, jeno w głowie mi się kręciło i to do tego stopnia, że bałam się o równowagę i ogarnęło mnie takie zmęczenie, że gdyby nie fakt, iż wymyśliłam sobie gołąbki na obiad to chyba położyłabym się i cały dzień przespała. Tego dnia szłam jeszcze z młodą do dentysty na wizytę kontrolną i zastanawiałam się czy gdzieś nie wywinę orła po drodze, na szczęście dotarłyśmy obie w stanie nienaruszonym, że się tak wyrażę. W zasadzie powiedzieć powinnam, że w prawie nie naruszonym, bo Zuzanna dorobiła się dwóch malutkich dziurek i pani od razu je zakleiła. Zuzanna popłakała troszeczkę w trakcie wiercenia, ale na płaczu się skończyło. Chyba wyciągnęła z tego wnioski, bo stwierdziła, że teraz to będzie lepiej szorować zęby i póki co trzyma się tego postanowienia. Wcześniej natomiast ciężko było ją zagonić to jedno, ale drugie, jeśli już myła to robiła to byle jak. Pod tym względem akurat nie odbiega od większości dzieci.
A propos moich podejrzeń korony, bo o tym też miałam napisać skąd mi się ono wzięło. W niedzielę moja sis dowiedziała się, że miała kontakt z osobą zakażoną, a od soboty była u mnie, do tego coś tam mówiła, że bolało ją gardło. Co jednak ciekawe, młoda nie dostała kwarantanny, bo uwaga, jest zaszczepiona trzecią dawką, więc system na kwarantannie jej nie chciał.
I teraz tak, kontakt miała, ale ponieważ jest szczepiona to może sobie radośnie roznosić wirusa po całym mieście, no bo właśnie, patrz wyżej. Moje obawy też nie były tak całkiem bezpodstawne, bo stary mój też coś złapał i wczoraj nawet lekką gorączkę miał, choć on stwierdził, że zmarzł dzień wcześniej, bo wyszedł rozgrzany na dwór w pracy. No pogratulować głupoty, naprawdę.
Zaaplikowałam mojemu umierającemu mężowi dropsy na przeziębienie i dziś jest już lepiej, będzie żył. 🙂
Ach, a ja też w zasadzie doszłam do siebie, bo dzisiaj nawet miałam już siłę, żeby posprzątać. Przyszło mi też do głowy, że to mogła być jakaś opóźniona reakcja na szczepionkę. I proszę mnie tu zaraz nie sugerować, że przecież szczepiłam się już dość dawno, bo 7 stycznia, wszak NOP może powstać do 4 tygodni po szczepieniu, więc…
No dobra, zmiana tematu. Od poniedziałku mam fazę na Godsmacka i namiętnie go słucham, a wszystko za sprawą wynalezienia coveru "Nothing Else Matters" Metallicy. Nie, żebym wcześniej Godsmacka nie słuchała, bo słuchałam, a jakże, ale to było dawno, dawno temu, no ogólnie to będzie ze 20 lat jak zaczęłam, więc taka trochę weteranka jestem.
Wrzucałam link w wątku na forum, ale ponieważ dobrem trzeba się dzielić, to tu też wrzucę lineczek, a co.
I tym oto akcentem pożegnam się z wami.
Dobranoc, trzymajcie się cieplutko.
P.s. Rzeczony lineczek leci.

Kategorie
Takie tam różności

Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle.

Cześć Wam, Ludkowie.
Co tam u was? Plany weekendowe macie? No tak, co niektórym sesja się zbliża, więc w najbliższych dniach zapowiada się kujonko, co? Echhh, dobrze, że mam to już za sobą. 🙂
A teraz przechodzę do meritum. Otóż, proszę Państwa, miało być taaaaaaaaaak pięknie, zajebiście pięknie, ale nie będzie, bo z końcem stycznia kończy się mój stosunek pracy, a wszystkiemu winna dostępność, bo system nie działa z NVDA i w najbliższym czasie prawdopodobnie działał nie będzie.
Pani z kadr, która tę jakże smutną nowinę mi przekazywała, dodała również, że jeśli tylko problem zostanie rozwiązany to oni znowu mnie zatrudnią. Ale nie, ja mam swój honor, którym potrafię się unieść. Nie oznacza to, że jest mi z tym dobrze, bo wiadomo, nie jest, ale głową muru nie przebiję, a czekać aż państwo problem z dostępnością rozwiążą też nie zamierzam.
Wprawdzie nie jestem zdesperowana, ale nie ukrywam, że perspektywa posiadania większej kasy jest miła mojemu serduszku, w związku z czym trzeba drodzy moi, dalej szukać, choć żmudne bywa to szukanie, wysyłanie nie wiadomo którego już CV i wyczekiwanie: zadzwonią? Nie zadzwonią? Najczęściej jednak to drugie.
Zaczęłam już nawet szukać ofert dla masażystów, lecz w tym durnym Koszalinie najchętniej zatrudnia się fizjoterapeutów, a jedyne, co udało mi się znaleźć to praca dla nauczyciela masażu w Centrum Nauki i Biznesu Żak. Nie wymagają nawet przygotowania pedagogicznego, napisali jeno, że jest mile widziane, więc kto wie, może dla śmiechu złożę, a nóż widelec zostanę panią nauczycielką. 😂
Lepiej módlmy się wszyscy, żeby tak się nie stało, bo obawiam się, że wylezie wtedy ze mnie straszliwa suka. Nie mam cierpliwości do nauczania kogokolwiek i czegokolwiek.
Niemniej, gdy już przełknęłam tę gorzką porażkę, jak marnotrawna córka zaczynam myśleć o masażu i oczywiście ciągnie, żeby firmę odwiesić, ale na to czasy zbyt niepewne, nowy ład przedsiębiorcom da po dupie, poza tym wokół tego zbyt dużo haosu, nikt nic nie wie, więc trudno porywać się z motyką na słońce. Inna sprawa, że wynajęcie przyzwoitego lokalu, we w miarę dobrym punkcie, spełniającego wymogi sanitarno-epidemiologiczne to są dość spore koszta jak na tę chwilę. Ktoś zaraz może zasugerować, że przecież można mobilnie, dojeżdżać do klienta. No pewnie, można, ale pod warunkiem, że masz do dyspozycji kierowcę i samochód, a nie jestem takim kamikadze, który będzie MZKą jeździł ze stołem, który waży jakieś 12 kg i gabarytowo jest dość sporawy nawet po złożeniu i z białą laską. Hm, gratuluję jeśli ktoś tak potrafi, bo ja chyba jednak nie potrafię. Poza tym cenię sobie swój kręgosłup i wolałabym nie narażać go na dźwiganie nadbagażu. Ta druga opcja jest naprawdę kusząca i pod warunkiem, że ma się po temu zaplecze, możliwa do zrealizowania, choć koszty, wbrew pozorom, wcale nie będą mniejsze.
I tak na koniec jeszcze, mała rozkmina Zuzanny z dnia dzisiejszego, a mianowicie: dziecko moje spytało mnie, co stałoby się z nią, gdybym ja urodziła się chłopakiem, kto by ją wtedy urodził? W sumie nie powinno dziwić mnie takie pytanie w jej wykonaniu, skoro ostatnio pytała czy będzie miała w podstawówce fizykę kwantową. Swoją drogą, nie wiem skąd jej się ta fizyka kwantowa wzięła, ale nie można wykluczyć, że usłyszała coś jak mąż na yt oglądał jakiś film w tej tematyce.
I tym oto akcentem się pożegnam.
Dobra noc,
pchły na noc,
karaluchy pod poduchy,
a szczypawki pod ławki.

Kategorie
Takie tam różności

Początek roku 2022.

Cześć, Drodzy.
Co tam u Was? Jak spędzacie piątkowy wieczór? My z Zuzanną obejrzałyśmy "Króla lwa", młoda poszła spać, a ja zerkam sobie na "Gwiezdne wojny – przebudzenie mocy", na które nota bene małżonek mój jedyny, dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, zabrał mnie do kina. Tak na marginesie chciałam dodać.
Co przyniósł początek roku? Ano, dość intensywnie się zaczął, bo od poniedziałku zaczęłam pracę jako copy writer, a wierzcie mi lub nie, nie mam doświadczenia na tym stanowisku, ale na etapie rekrutacji poradziłam sobie z zadaniem, więc chyba się nadam, tak myślę. 🙂
No więc – wiem, że tak zdania się nie zaczyna – szkoliłam się przez 3 dni i to dość intensywnie, usiłując ogarnąć swoim nie tak znowu małym rozumkiem SEO, pozycjonowanie stron, algorytmy Google, poznać produkt, który firma oferuje, poznać jej historię, strukturę i takie tam inne szczegóły, a choćby customer experience. Ogólnie mój mózg usiłował to przemielić, ale szczerze mówiąc to nie wiem co z tego wyszło, bo gdybyście mnie spytali o cokolwiek, cóż, to chyba nie pamiętam z tego wiele. No dobra, może skrót SEO potrafię rozwinąć.
Uświadomiłam sobie również, że zostałam korpo szczurem, a tak jeszcze niedawno nabijałam się z siostry, że to ona skończy w korporacyjnym tygielku, a sama, hm, no się nie spodziewałam.
Koniec końców, po pierwszym dniu szkolenia padłam o 22:00, co nie jest do mnie podobne, bo jestem z tych, którzy lubią sobie wieczorem posiedzieć, kosztem kilku godzin snu. Rano powtarzam sobie, że tak, wieczorem na pewno szybciej pójdę spać, że tylko w weekendy będę tak długo siedzieć. I to, proszę Państwa, jest tylko pobożne życzenie, bo z wieczora dzieje się zupełnie inaczej i poranne deklaracje biorą w łeb. 🙂
A dziś byłam przyjąć boostera, ale w tym durnym mieście ostatnio jest tylko Fizer, więc co było robić? Brać to co dawali. of course. W sumie to czuję się całkiem dobrze, nawet spać mi się nie chce i ręka nie boli jakoś straszliwie, a minęło już trochę ponad 12 godzin. Nie obrażę się, jeśli tak już zostanie i żadne tam nieprzyjemności pod postacią gorączki i innych takich się do mnie nie przyplączą, bo sobie nie życzę i basta. 🙂
To ja już się pożegnam, życząc wam kochani, dobrej nocki.

Kategorie
Takie tam różności

Jakieś podsumowanie roku 2021

Dobry wieczór, witajcie, mili moi.
Na wstępie zaznaczę, że nie będzie to podsumowanie najwyższych lotów, ani szczególnie ambitne też nie będzie, ot, zwyczajne takie.
Jak większość z Was wie, ten rok upłynął pod znakiem remontu, który ciągnął się dłużej niż powinien, ale teraz za to mogę się cieszyć odświeżonym i czystym mieszkaniem, bo przy okazji pozbyłam się zbędnych gratów, pewne urządzenia wymieniłam, dorobiłam się też nowych sprzętów (suszarka bębnowa i robot samojezdny). Finansowo rok był pełen wydatków, tych mniej lub bardziej przewidzianych, koniec końców jednak to wszystko wyszło na plus i teraz długo, długo żadnego remontu nie zamierzam przeprowadzać.
Rozpatrując go pod innymi względami, cóż, nie był to rok jakoś szczególnie trudny mimo tej nieszczęsnej pandemii. Aż do tej pory nie spotkały nas większe upierdliwości z nią związane, bo na kwarantannie nikt z nas nie wylądował, covida też nie przerabialiśmy, więc tylko się cieszyć. Pomijam oczywiście niedogodności typu zamknięte przedszkola, bo to akurat nie mnie jedną dotknęło.
Ten rok obfitował też w zmiany, które dotyczyły bezpośrednio mojej osoby, a zaliczyć do nich trzeba zmianę nawyków żywieniowych – staram się, żebyśmy jedli lepiej i zdrowiej, kosmetyki drogeryjne wymieniłam na te o naturalnym składzie i udało mi się zgubić parę zbędnych kilogramów.
Przeczytałam sporo ciekawych książek i trochę mniej ciekawych, ale o ile o pierwszych warto wspomnieć, o tyle o tych drugich raczej nie. Możliwe, że jakiś krótki wpis czytelniczy podsumowujący ten rok, popełnię w ciągu najbliższych dni.
Jeśli chodzi o najlepszą inwestycję tego roku? Bezapelacyjnie jest to zakup robota sprzątającego. Ja wiem, że jest to lenistwo i wygodnictwo, a to są cechy mało szlachetne, ba, negatywne wręcz są według coniektórych, ale wiecie co? Mam to w nosie, głęboko i daleko, w końcu nic nikomu do tego jak sprzątam. Jedna z moich koleżanek stwierdziła nawet, że czuje się przy mnie jak służąca. No cóż, to, że postanowiłam ułatwić sobie życie nie oznacza, że z tego powodu jestem od kogoś lepsza, bo nie jestem, ale jeśli wiem, że mogę sobie życie ułatwić to dlaczego miałabym tego nie robić? Nie zamierzam być matką Polką męczennicą, która po łokcie się urabia, a i tak nic z tego nie ma. Nie nie, proszę Państwa, nie zamierzam nią być.
I moje totalne odkrycie tego roku? Może nie tyle odkrycie, wszak nie było to żadnym novum w moim życiu, ale zakochałam się po uszy w kawie z ekspresu, a na dobre pokochałam ją, będąc teraz u teściów i wiecie co? Kawa zalewajka tzw. już mi nie smakuje. No smak nie ten i nawet moja ukochana Tchibo granatowa i Jacobs zielony już mi nie podchodzą, więc w przyszłym roku zamierzam kupić sobie ekspres. Nie wiem jeszcze czy automat czy kolbowy – wiedzieć wam trzeba, że automat jest dla tych, co to im bawić się nie chce w sam rytuał parzenia, a ja go lubię, naprawdę, sam fakt, że mogę sobie kawkę zmielić, nasypać odpowiednią jej ilość i poeksperymentować, lubię to i już. Oczywiście to też wiąże się z inwestycją w dobry młynek żarnowy, ale myślę, że to nijako przy okazji ogarnę. Nie spieszy mi się z tym jakoś, bo mam ręczny żarnowy, lecz docelowo w planach jest elektryczny.
I tym oto sposobem kończę to krótkie podsumowanie, życząc Wam dobrej nocki i szampańskiej zabawy sylwestrowej.

Kategorie
Takie tam różności

Życzenia świąteczne

Cześć, mili moi.
Jak u was przygotowania do świąt? Choinki ubrane? Pierogów nalepione? 😉
Okna umyte? Wszak wiadomo, że bez tego ostatniego święta nie przyjdą, jak okien nie umyjecie, to kaplica, umarł w butach. Możecie pierogów nie zrobić, barszczu nie nagotować, nawet karpia nie mieć, ale okna, proszę Państwa, trza umyć i basta. 😂
Dodam jeszcze, że ja też okien nie umyłam, najpierw był mróz, później padał deszcz, a od paru dni znów mrozi, więc przepraszam, ale mycie okien to pomysł z dupy całkowicie w taką pogodę.
Ale ja tu sobie gadu gadu, a przecież w konkretnym celu przybyłam.
Jak wskazuje temat – z życzeniami.
Tak sobie myślałam czego Wam życzyć i doszłam do wniosku, że te wszystkie formułki, choćby nie wiem jak je przerabiać, parafrazować i próbować uczynić trochę bardziej oryginalnymi, to są oklepane. Może to i dobrze, że takie są, nie mnie oceniać, każdy niech sam sobie w duchu stwierdzi jak to jest.
A skoro nie zamierzam składać życzeń w formie tradycyjnej, więc napiszę Wam tylko jedno: życzę wam tego, czego sami sobie życzycie.
I z tym oto Was zostawiam, a sama pędzę prezenty pakować, bo gotowam o nich zapomnieć, a wtedy chyba nie będzie śmiesznie jak Zuzanna w piątkowy wieczór otrzyma prezent tylko od dziadków.
Pozdrawiam, trzymajcie się cieplutko i wesołych świąt.

Kategorie
Takie tam różności

O różnych rzeczach.

Cześć Wam, mili moi. Jakoś tak się zrobiło po Piekarowemu, to "mili moi" mam na myśli, ale nie wiem skąd mi się to wzięło, więc nie pytajcie, bo i taknic mądrego się nie dowiecie.
Taki post, albo jakiś podobny zaczęłam pisać na świeżo po koncercie, na którym byłyśmy 5 grudnia, ale coś mi się Elten wykrzaczył i wpis się nie dodał, a ponieważ ogarnęło mnie lenistwo, to postanowiłam nie pisać nic, o.
Co do koncertu: było sympatycznie, podobało się nam, wykonawcy odwalili kawał dobrej roboty, a odnośnie piosenek: sporo było znanych, a choćby z "Mulan", z "Króla lwa", "Shreka", "Krainy lodu" 1 i 2. Mogliśmy ponadto usłyszeć piosenki z "Roszpunki", "Księżniczki i żaby", "Pocahontas’", a także "Pięknej i bestii". Ogólnie rzecz ujmując: w większości były to utworki ze znanych bajek, choć i perełki się zdarzyły, z "księżniczki Anastazji", bardzo ładny utwór.
Tyle w temacie koncertu.
Zima u nas cały poprzedni tydzień się trzymała i to tak całkiem dobrze się miała, bo nawet przymroziło i to niezgorzej, zważywszy, że po -5 było, a odczuwało się jak -10.
Zuzanna bałwana ulepiła, śnieżkami się rzucałyśmy, pierwsze w tym roku sanki dziecię moje też zaliczyło, czyli początek zimy udany, pomijając zaskoczonych drogowców, przecie ich to nawet w środku stycznia zaskoczyć potrafi, więc naprawdę, nie wymagajmy cudów od panów. A swoją drogą, słyszeliście, że niektórzy w Wielkopolsce koszą trawę w śniegu po kostki? Tak? Słyszeliście? To dobrze.
I to jest dopiero miasto cudów, bodajże gdzieś w okolicach Kalisza to było, a jeśli nie to mnie poprawcie. Nie chce mi się teraz tego sprawdzać.
Co by tu jednak nie powiedzieć to przynajmniej Koszalin nie jest osamotniony w materii głupoty i cudów.
W tym tygodniu z moją pierworodną będziemy piekły pierniki, ale tym razem postanowiłam całkowicie wyzbyć się ambicji i kupić gotowca ciasto, do którego trzeba dodać tylko chyba jajka i masło. Oczywiście mogłabym sama zagnieść jakieś ciasto na tego piernika, ale chyba mi się nie chce. Poza tym planujemy też ubrać choinkę w sobotę albo niedzielę, konkretnie nie wiem kiedy, lecz na pewno w weekend.
I tak już na koniec się pochwalę, a co … … … … … … … … … Od 3 stycznia kończę karierę bezrobotnej/ poszukującej pracy. Oczywiście jestem z tego faktu niezmiernie zadowolona i nawet nie chodzi o jakieś tam spełnianie się czy coś, ale o przypływ gotówki. 😜 Tak tak, ja wiem, mało to wzniosłe, bo przecie powinnam tu peany układać, bo praca dla niepełnosprawnych jest jak niemalże tlen. Ogólnie to ja naprawdę się cieszę, ale nie ukrywam, że dla mnie największe znaczenie ma wymiar finansowy, ten drugi owszem tak, jest ważny, ale ma znaczenie drugorzędne.
A cóż będę w tej pracy porabiać, spytacie? Ano, przypadło mi w udziale stanowisko copy writera i dobrze, bo to akurat lubię. Całe szczęście nie jest to żaden telemarketing, bo w tym to ja się nie sprawdziłam, choć nie wykluczam, że w akcie desperacji pewnie robotę na słuchawce też bym przyjęła, ale na szczęście aż tak zdesperowana nie jestem.
Poza tym muszę trochę odgruzować bloga, usunąć to i owo, bo tylko miejsce zajmuje, a treści żadnej za sobą nie niesie. Nie, żeby ten wpis był jakiś wartościowy, wszak wiadomo, że nie jest, ale poczułam nagłą potrzebę skrobnięcia tu czegoś i proszę, możecie poczytać, jeśli najdzie Was ochota.
No dobrze, kończę, muszę mężu kanapki do pracy zrobić i dziecku ogarnąć jakieś odzienie do przedszkola.
Pozdrawiam i dobrej nocki życzę Wam, kochani.

Kategorie
Takie tam różności

Armagiedon w Koszalinie

Hej hej, witajcie ludkowie mili.
Ostatnio o tym moim mieście dość głośno się robi, a może tylko tak mi się wydaje, że głośno, może wcale nie, ale do czego zmierzam, za jakąż to sprawą o Koszalinku miałoby być głośno? Spieszę z wyjaśnieniami:
po pierwsze primo: walący się wiadukt. Było to pewnie jakieś półtora miesiąca temu jak wiadukt wziął i runął. 🙂
Po drugie secundo: prezydent tego miasta dostanie podwyżkę i będzie zarabiał jeszcze raz tyle, co jest totalną niedorzecznością.
Po trzecie tercio: to u nas patodeweloperka szerzy się w najlepsze, gdyż deweloper zapowiedział wybudowanie małych kawalerek na wynajem, a najmniejsza z nich będzie liczyła … … … … uwaga uwaga: 2,5mkw.
Pewnie znalazłoby się jeszcze kilka takich smaczków w tym mieście, lecz to o czym napisałam to nieledwie wstęp do dzisiejszych wydarzeń.
Zaznaczę tylko, że wczoraj nic tego nie zapowiadało, a gdy wracałam od znajomego masażysty, jedyne, co lekko padało to drobna mżawka i tyle.
Rano jednak obudziłam się w zgoła odmiennej rzeczywistości, bo Koszalin zasypał śnieg. To, że w ogóle leży, powiedziała Zuzia, patrząc przez okno. Wtedy nie wzięłam tego jakoś do siebie, wszak jest grudzień i śnieg nie powinien być niczym nadzwyczajnym. Gdy jednak wyszłyśmy do przedszkola, uświadomiłam sobie rozmiar białego puchu, którego było już chyba z 10cm i nadal padał.
Chwilę później otrzymałam powiadomienie z aplikacji zwanej mobilną kartą miejską, że ruch na drogach jest utrudniony, samochody stoją w korkach, a komunikacja miejska ma opóźnienia.
Nic to. Pomyślałam sobie, bo dopiero po południu miałam zaplanowane dalsze wyjście. Zuzia była na urodzinach u kolegów z przedszkola, tak gwoli wyjaśnienia.
Po jakimś kwadransie dostałam powiadomienie, że ruch komunikacyjny w mieście jest sparaliżowany. Nie wiadomo, śmiać się, czy płakać, szczególnie, że jeszcze nie tak dawno władze tego miasta chwaliły się, że Koszalin jest gotów na nadejście zimy, że mają 6,5mln zł na przeciwdziałanie jej skutkom. O, jakże się pomylili, zima znowu, proszę państwa, zaskoczyła drogowców.
Gdyby nie fakt, że jechałam z Zuzią na urodziny, pewnie wcale bym się nie przejęła. Nie ukrywam, że trochę się martwiłam jak to będzie z taksówkami i moje zmartwienia wcale nie były bezzasadne, bo nie dość, że czas oczekiwania wahał się między 20, a 30min, to jeszcze nigdzie nie można było się dodzwonić, bo albo mieli zajęte, albo nikt nie odbierał.
Ostatecznie jednak wszystko się udało, ale nie obyło się bez nerwów, szczególnie w drodze powrotnej. Dzieciaki pomęczone, chcą już do domu, a tu trzeba czekać na zimnie.
Podsumowując: jakie to czasy nastały, że kilka centymetrów śniegu potrafi sparaliżować całe miasto. No dobra, bo narzekam jak starowina jakaś, a mnie do tego stanu jeszcze trochę daleko.
No to trzymajcie się ciepło i bądźcie grzeczni, żeby Mikołaj do was przyszedł.

Kategorie
Takie tam różności

Czekam, więc wpisik jakowyś popełnię przy okazji.

Cześć, witajcie w tę sobotnią noc. Co tam u was? Jak weekend mija?
Ach, napisałam, że czekam, ano, muszę młodej temperaturę zmierzyć, żeby wiedzieć czy już jej syrop podać. Jestem z tych, co to przy 37,5 syropu nie dają, ba, dopiero powyżej 38,5 powoli się przymierzam do zapodania czegoś, co mam na stanie. Młoda dość dobrze znosi gorączkę, w sensie nie ma żadnych tam drgawek i nic takiego, więc nie zbijam czegoś, co w praktyce przyczynia się do obrony organizmu.
Podejrzewam, że w poniedziałek czeka nas wycieczka do lekarza i obym się dostała, bo u nas to tak różnie bywa. Ciężko dostać się z chorym dzieciakiem na wizytę, ale na szczepienie to już teraz, zaraz możesz lecieć. Wkurzające to jest ogólnie rzecz biorąc. Kilka razy robiłam już podejście do zmiany przychodni, ale tam jest dobry pediatra i stosunkowo blisko, więc póki znów mnie nie wkurzą, nie zamierzam nic zmieniać.
Jak już pewnie wiecie, kupiłam robota sprzątającego i muszę przyznać, że jest to najlepsza inwestycja w 2021 r. Mieliśmy czekać do black friday, ale znalazłam go w atrakcyjnej cenie i stwierdziłam, że zasadniczo to nie ma na co czekać i trza brać teraz.
Prezenty w większości kupione, jeszcze tylko nie mam pomysłu co ja bym chciała od Mikołaja pod choinkę. Może torebkę, a może perfumy, a może … … … … Sama nie wiem.
Pewnie coś tam jeszcze przyjdzie mi do głowy i małżonek będzie na ostatnią chwilę kupował. 🙂
A 5 grudnia br. wybieramy się z Zuzanną na koncert do teatru muzycznego Adria, pt. "Zaczarowana piosenka", (nie mylić z zaczarowaną piosenką Dymnej). 🙂 Będą to piosenki z bajek i musicali Disney’a.
Właśnie usiłowałam kupić bilety, lecz chyba bez oka nie będzie to takie proste, inna sprawa czy jest sens kupować tak wcześnie, wszak nie wiadomo czy znowu jakichś ograniczeń nie wprowadzą, a kasy nie zwrócą, choć nie wiem czy w tej sytuacji nie powinni. Na stronie teatru jest jednak adnotacja, że zwrotów nie ma, więc podejrzewam, że ewentualne ograniczenia też się do tego wliczają.
Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie, ja sama mam wielką ochotę iść na ten koncert, bo zapowiada się ciekawie, a i Zuzanna też się cieszy, że pójdziemy.
No dobra, będę kończyć, wszak termometr sam się nie zaniesie i nie zmierzy gorączki.
Pożegnam się zatem, dobrej nocki, Drodzy.

Kategorie
Takie tam różności

O wszystkim, a skoro o wszystkim, to o niczym.

Cześć, dobry wam wieczór. Dziwny dobór słownictwa, wiem, ale tak jakoś samo mi się w głowie poukładało, tyle, celem wyjaśnienia.
Jeśli natomiast liczycie na jakiś konkretny wpis, może jakiś merytoryczny czy coś, to srodze się zawiedziecie, bo to, jak tytuł wskazuje, jest o niczym szczególnym, a bo też ostatnio nic szczególnego się nie dzieje. Zaczął się listopad, miesiąc, którego raczej nie lubię, z resztą nie ja jedna zapewne, zimno jest, pada i jakoś tak ogólnie depresyjnie się zrobiło.
Myślę też, że czas najwyższy wziąć się za draft "Gruzowiska", w końcu wiem co należałoby z nim zrobić i zamierzam wkrótce się do tego zabrać, pousuwać zbędne wątki, tu i tam coś poprawić i kto wie, może gdzieś to wysłać, no tak by wypadało, choć co do tego ostatniego to nie jestem jakoś przekonana, cykora mam ot co.
Chodzi też za mną zakup jednej z dwóch rzeczy, a mianowicie Apple watch albo robot sprzątający. Z czystej wygody skłaniam się ku temu drugiemu, bardziej to praktyczne i wygodnickie. Oczywiście Apple watch również ma swoje zalety, a choćby możliwość płatności bez telefonu, ale umówmy się, że odkurzacz samojezdny będzie dobrem dla ogółu tego domu, więc nie tylko ja na tym skorzystam.
I zaczynam już myśleć o prezentach gwiazdkowych, część na pewno kupię jeszcze w tym miesiącu, co by nie obciążyć budżetu domowego.
Dziś natomiast, na spontanie totalnym, o godzinie 20:30 zachciało mi się piec ciasto, więc zagniotłam sobie kruche, otworzyłam dżem jabłkowy własnej roboty i tak powstało coś na kształt jabłecznika. Nie wiem na ile będzie to udany wypiek, bo po niewczasie, przy nakładaniu piany z białek, uświadomiłam sobie, że zapomniałam o kruszonce.
W kolejnym punkcie tego przynudnawego wpisu, muszę Wam powiedzieć, że kota w tym domu nie będzie, moja alergia na to zdecydowanie nie pozwala, za bardzo dała mi w kość przy okazji pobytu u rodziców, oni mają kota i myślałam, że katar mnie wykończy i o ile przez kilka dni można jakoś funkcjonować i brać tabsy antyhistaminowe, to jednak na dłuższą metę podziękuję, już sam fakt, że wziewne sterydy muszę przyjmować, a to zdecydowanie mi wystarczy.
Jest jednak nadzieja, że w jakiejś tam przyszłości moja alergia się zmieni, co już miało miejsce, bo przed laty miałam uczulenie na psią sierść, choć właściwiej byłoby stwierdzić, że na substancję zawartą w podszerstku, tak samo należy dodać, że nie ma psów z włosami, są tylko psy bez tego nieszczęsnego podszerstka.
Tak czy inaczej, to może się jeszcze zmienić, choć czy i kiedy to nastąpi to trudno stwierdzić.
Cóż, czas kończyć, poględziłam sobie, pomarudziłam, a teraz grzecznie się pożegnam i wrócę do lektury, aktualnie na tapecie "Behawiorysta" Mroza, dodam jeszcze, że wciągnęłam się i to nieziemsko, bo książka jest bardzo dobra.
To tyle na dziś, dobrej nocki, drodzy.

Kategorie
Takie tam różności

Rzecz o… No właśnie, o czym?

Cześć drodzy. U was też tak piździ? W Koszalinie tak mniej więcej od 09:00 plus minus, ale teraz chyba się trochę uspokoiło.
Ja jednak nie o pogodzie, ale o czymś zgoła odmiennym. Zamysł jest taki, żeby ani razu nie użyć nazwy tej lub tych rzeczy, sama jestem ciekawa czy jest to możliwe.
Zacznijmy więc od tego, iż ich zbawienny wpływ jest znany już od wielu, wielu lat idących w tysiące i niektórym towarzyszy do dziś, gdyż wracają do łask.
Zapewne zna je spore grono ludzi i różnie je kojarzy, jedni dobrze, a drudzy, i ja do nich się zaliczam, – koszmarnie.
Obecnie na rynku są dostępne w dwóch wersjach: bezogniowe i ogniowe. Te pierwsze mogą być wykonane z gumy, silikonu lub szkła, natomiast drugie są wyłącznie szklane.
Myślę, że w tym momencie już wiecie o czym mowa, ale kontynuujmy. 🙂
Na ich temat krążą różne mity, począwszy od tego, iż można je zastosować u każdego i zawsze, co jest błędem, a skończywszy na tym, że po użyciu ich trzeba bezwzględnie leżeć w łóżku.
Jak wszystko i one mają gorących zwolenników i przeciwników, którzy twierdzą, że one nie mają prawa działać.
Właściwie korzystania z nich może nauczyć się każdy, choć w niektórych przypadkach dobrze zgłębić wiedzę o ich zastosowaniu u kogoś bardziej doświadczonego. Nie chwaląc się, umiem się z nimi obchodzić i czasem te umiejętności wykorzystuję, a choćby dziś na przykład, na moim własnym, rodzonym dziecku. Swoją drogą polecam każdemu się nauczyć, bo nie jest to jakoś trudne, co być może kiedyś gdzieś opiszę.
Oczywiście my możemy skorzystać z tylko jednego wariantu, ale gwarantuję, że i on jest skuteczny, choć są i tacy, którzy uważają, że te próżniowe nie działają, albo działają słabiej. Osobiście się z tym nie zgodzę.
Kolejny, bardzo powszechny mit to stwierdzenie, że po zastosowaniu ich trzeba pozostać w domu najmniej 3 dni i nie jest to prawda, bo jeśli mają one wspierać nasz układ immunologiczny, to nie ma powodu, żeby rezygnować z dotychczasowej aktywności, bo nie są one powodem ku temu. Inaczej sprawa wygląda, jeśli walczymy z infekcją, ale i w tym wypadku to nie one są bezpośrednim powodem pozostawania w domu, lecz rzeczona infekcja.
Przytoczyłabym źródło, z którego zaczerpnęłam tę informację, ale nie chcę wam psuć zabawy w odgadywaniu o czym mowa, choć z pewnością już to wiecie i założę się, że w komentarzach pojawią się tylko poprawne odpowiedzi.

EltenLink