Kategorie
Takie tam różności

Rzecz o… No właśnie, o czym?

Cześć drodzy. U was też tak piździ? W Koszalinie tak mniej więcej od 09:00 plus minus, ale teraz chyba się trochę uspokoiło.
Ja jednak nie o pogodzie, ale o czymś zgoła odmiennym. Zamysł jest taki, żeby ani razu nie użyć nazwy tej lub tych rzeczy, sama jestem ciekawa czy jest to możliwe.
Zacznijmy więc od tego, iż ich zbawienny wpływ jest znany już od wielu, wielu lat idących w tysiące i niektórym towarzyszy do dziś, gdyż wracają do łask.
Zapewne zna je spore grono ludzi i różnie je kojarzy, jedni dobrze, a drudzy, i ja do nich się zaliczam, – koszmarnie.
Obecnie na rynku są dostępne w dwóch wersjach: bezogniowe i ogniowe. Te pierwsze mogą być wykonane z gumy, silikonu lub szkła, natomiast drugie są wyłącznie szklane.
Myślę, że w tym momencie już wiecie o czym mowa, ale kontynuujmy. 🙂
Na ich temat krążą różne mity, począwszy od tego, iż można je zastosować u każdego i zawsze, co jest błędem, a skończywszy na tym, że po użyciu ich trzeba bezwzględnie leżeć w łóżku.
Jak wszystko i one mają gorących zwolenników i przeciwników, którzy twierdzą, że one nie mają prawa działać.
Właściwie korzystania z nich może nauczyć się każdy, choć w niektórych przypadkach dobrze zgłębić wiedzę o ich zastosowaniu u kogoś bardziej doświadczonego. Nie chwaląc się, umiem się z nimi obchodzić i czasem te umiejętności wykorzystuję, a choćby dziś na przykład, na moim własnym, rodzonym dziecku. Swoją drogą polecam każdemu się nauczyć, bo nie jest to jakoś trudne, co być może kiedyś gdzieś opiszę.
Oczywiście my możemy skorzystać z tylko jednego wariantu, ale gwarantuję, że i on jest skuteczny, choć są i tacy, którzy uważają, że te próżniowe nie działają, albo działają słabiej. Osobiście się z tym nie zgodzę.
Kolejny, bardzo powszechny mit to stwierdzenie, że po zastosowaniu ich trzeba pozostać w domu najmniej 3 dni i nie jest to prawda, bo jeśli mają one wspierać nasz układ immunologiczny, to nie ma powodu, żeby rezygnować z dotychczasowej aktywności, bo nie są one powodem ku temu. Inaczej sprawa wygląda, jeśli walczymy z infekcją, ale i w tym wypadku to nie one są bezpośrednim powodem pozostawania w domu, lecz rzeczona infekcja.
Przytoczyłabym źródło, z którego zaczerpnęłam tę informację, ale nie chcę wam psuć zabawy w odgadywaniu o czym mowa, choć z pewnością już to wiecie i założę się, że w komentarzach pojawią się tylko poprawne odpowiedzi.

12 odpowiedzi na “Rzecz o… No właśnie, o czym?”

Bańki. Leżą mi w szafie i nie mam co z nimi zrobić, bo u nas zwyczaju używania ich nigdy nie było.

Jasne Rafale, że stosuję, nawet miałam ambicję, żeby samej sobie to i owo masować, ale na ambicjach tylko się skończyło.
Zuzanno, więc podejrzewam, że raczej ogniowe, skoro od lat iluś sobie leżą.

Możliwe. Są z grubego szkła i w sumie przypominają nieco takie porządne kielonki do wódeczki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink