Jeszcze jeden wpisik popełnię, może ktoś skorzysta, bo ja dość długo szukałam rozwiązania, koniec końców udało się, bo sposób sam w sobie okazał się prosty, ale zdarza się, że najprostsze rozwiązania przychodzą nam do głowy najpóźniej i tak właśnie zadziało się u mnie.
Od paru już dni chodzą za mną gołąbki, pomyślałam więc, że wypadałoby je zrobić, jeno musiałam się nagłowić jak sparzyć kapustę, żeby zmiękła i nie stawiała oporuu przy zawijaniu.
Nie bardzo wiedziałam jak się do tego zabrać, bo owszem, podstawy teoretyczne posiadłam, wiedziałam, że trzeba zagotować wodę w sporym garze, usunąć z kapusty głąb i umieścić ją we wrzątku, a po kilku minutach przystąpić do ściągania z niej liści. Takie niby proste, no nie? Ale problemów jednak trochę nastręczało, bo jak tu po ślepemu te liście usuwać? Wpadłam zatem na genialny pomysł, że należałoby ten łeb kapuściany wyjąć z gara, kilka minut odczekać, zdjąć te liście, które zechcą odejść i znów umieścić kapustę w garnku, powtarzając cały proces do momentu, aż z naszej głowy niemal nic nie zostanie. Sposób okazał się trafiony, bo działa, może trwa to odrobinę dłużej niż u widzących, ale bez większych trudności można sobie poradzić bez oka.
4 odpowiedzi na “Parzenie kapuchy na gołąbki.”
A w rękawiczkach nie dało by się tego zrobić szybciej nie czekając aż wystygnie?
Bo ja wiem? Może i by się dało, ale to musiałyby być dość cienkie rękawiczki.
Skoro cienkie, to i tak nie chroniłyby przed poparzeniem, czyli raczej, przynajmnniej moim zdaniem, nie bałdzo.
A jak wydobyć łyżeczkę zatopioną w gorącej kawusi? 🙂