Kategorie
Takie tam różności

Taka sytuacja

Hej Wam, drodzy. Co tam u was? Jak nastroje?
U mnie nie jest najgorzej, pomijając fakt, że mam katar i jakiś paskudny kaszel się przyplątał, wirus chyba jakiś, tak myślę.
Ostatnio też nie miałam czasu w nadmiarze, ale to powinno się ustabilizować na jakimś przyzwoitym poziomie.
Ja jednak nie przyszłam tu ględzić tylko napiszę wam o zuziowej rozkminie, którą kilka dni temu podjęła. Moje dziecko kilka miesięcy temu nnauczyło się hymnu, a więc śpiewa go z mniejszą lub większą częstotliwością. Parę dni temu też sobie podśpiewywała: "Jeszcze Polska nie zginęła…", nagle przerwała i spytała: "A to kiedyś zginie?"
Zapadła dość znamienna cisza i wtedy się zaczęło:
"Skoro jeszcze nie zginęła to pewnie kiedyś zginie i co wtedy z nami będzie?"
Rad nierad musiałam wytłumaczyć w jakich okolicznościach powstawał tekst hymnu i zdaje się, że zrozumiała, niemniej logika jej stwierdzenia wcale nie jest taka znowu niedorzeczna, bo skoro coś jeszcze się nie stało, nie oznacza, że w jakiejś przyszłości się to nie wydarzy, a wręcz to sugeruje, że może jednak tak się zadziać.
No dobra, nie będę tu własnych teorii wysuwać, bo nie w tym rzecz.
Poza tym Zuzanna jest już zerówkowiczką i powoli wkracza do nas przygotowanie do szkolnej rzeczywistości i w tym momencie zaznaczę, że ten etap już mnie przeraża, choć to dopiero za rok, ale ja i tak jestem przerażona tym nieuchronnym faktem.

Kategorie
Moje przepisy

Wsparcie na odporność i przeziębienie.

Rok szkolny dobrze jeszcze się nie zaczął, minęło dopiero 10 dni września, a Zuzanna co przynosi z przedszkola? No co? KATAR, proszę Państwa, wstrętny KATAR.
Owszem, spodziewałam się, że tak będzie, ale, że już? Teraz? No tego akurat nie.
Oczywiście posiadam na tę jakże przykrą okoliczność dobrze zaopatrzoną apteczkę, znajdziecie w niej jakiś Groprinosin i inne Neosine, jakiś Sambucol, sól fizjologiczną do inchalacji, krople do nosa w wersji dla dzieci i dla dorosłych, syrop przeciwgorączkowy, maść typu Vik – to do smarowania klatki piersiowej i pleców i pewnie parę jeszcze innych specyfików.
Problem jednak w tym, że zaczynam być zmęczona farmaceutykami, gdyż na dłuższą metę i tak nie działają, albo działają do czasu, a później przestają.
Postanowiłam więc spróbować metod bardziej naturalnych i uważyłam miksturę z imbiru, cytryny i miodu.
O cudownych właściwościach imbiru osobiście przekonałam się, będąc w ciąży, bo nie raz uratowały mnie od haftu na środku miasta. Ponadto imbir posiada również działanie przeciwzapalne, antybakteryjne i antywirusowe, a to dzięki zawartości gingerolu w świeżym korzeniu, w tym sproszkowanym nie znajdziecie nic z tych rzeczy.
No dobrze, to teraz sam przepis.
Będziemy potrzebować:
świeży korzeń imbiru – 3-4 cm,
2 cytryny,
duży słoik miodu.
Przygotowanie:
Cytrynę myjemy i kroimy w plastry, imbir obieramy ze skórki i ścieramy na drobnych oczkach. Słoik, w którym będziemy przechowywać miksturę musimy wyparzyć, a następnie osuszyć.
Do tak przygotowanego naczynia, kolejno wkładamy: 2 łyżki miodu, układamy 3 lub 4 plasterki cytryny i następnie dodajemy 2 łyżeczki imbiru. Cały proces powtarzamy – miód, plasterki cytryny i 2 łyżeczki imbiru, zaś końcówkę uzupełniamy miodem. Miodu dodajemy tyle, aby zakrył pozostałe składniki. Słoik odstawiamy do lodówki i po 24 godzinach mamy gotowy do spożycia syrop.
Jeśli chodzi o dawkowanie, to łyżka dziennie wystarczy, jeśli chcemy wzmocnić odporność, z powodzeniem można sobie dodać do wody lub potraktować jako dodatek do wieczornej herbatki, co z pewnością świetnie nas rozgrzeje.
W trakcie przeziębienia stosujemy maks 3 razy dziennie po łyżce.
Tak po prawdzie to nie wiem na ile mikstura okaże się skuteczna, podejrzewam jednak, że gorsza od Groprinosinów i innych takich na pewno nie będzie.

Kategorie
Subiektywne recenzje książek

Andre Norton – „Czarne Trillium”

W tym roku jakoś nie bardzo miałam ochotę pisać recenzje książek, ale tym razem muszę, bo już dawno nie czytałam tak beznadziejnej książki.
Opis o czym traktuje to jakże słabe dzieło pozwoliłam sobie zerżnąć z lc.
Wielka Strażniczka kraju, Binah, przeczuwając nadchodzący kres swych sił, przekazuje trzem księżniczkom Ruwendy insygnia mistycznej mocy – bursztynowe amulety z wizerunkiem Czarnego Trillium. Gdy Ruwende podbiją wojownicy sąsiedniego Labornok pod wodzą króla Voltrika, jedynie księżniczki będą mogły walczyć o odzyskanie królestwa.

Z czytaniem tego czegoś mogłam dać sobie spokój, gdy tylko zobaczyłam oceny na lc, bo to dzieło jest oceniane na jakieś 6 z małym haczykiem, więc szału nie robi, ale ponieważ lubię sama się przekonać czy rzeczywiście książka zasługuje na niskie noty, więc i te słabe też zdarza mi się przeczytać, choć przyznaję, tej nie skończyłam, nie dałam rady. Przyznać jednak muszę, że potencjał ma, ale coś nie poszło, mimo, iż początek zachęcał, to dalej było już tylko gorzej i gorzej, a szkoda. Nie wiem czy tę książkę dokończę, chyba jednak dam sobie spokój, na pewno jednak resztę cyklu sobie odpuszczę.

EltenLink