Kategorie
Takie tam różności

Kwiecień plecień, czy jakoś tak.

Cześć, Drodzy.
Nie będę ukrywać, że mam problem jak zwykle z tytułem tego wpisu, co nie stanowi żadnego novum, wszak to dość często mi się zdarza, bo o ile z treścią posta problemu raczej nie mam, jeśli już wiem o czym chcę pisać, to z nazwaniem go już jak najbardziej.
Ale – wiem, że od "Ale" zdania się nie zaczyna, wybaczcie zatem – ja o zupełnie czym innym chciałam.
Zacznijmy od tego może, że od 18 marca w tym domu zamieszkał żółw stepowy – Testudo Horsfieldi – nazwany Oshee. W związku z tym pewna część wpisu będzie poświęcona Oshee właśnie.
Sama pielęgnacja, czy też opieka nad stworem nie stanowi jakiegoś mega poświęcenia, co nie oznacza, że jest to zwierzę bezobsługowe, zresztą nie ma takiego, więc…
Zacznijmy od tego, że o 7:00 włączamy lampy – UVkę i grzewczą, w międzyczasie szykuję zwierzowi jedzonko, na które zazwyczaj składają się świeże rośliny obficie występujące o tej porze roku. Do ich zbierania dotrę później, bo pewnie ciekawiście kto i jak je zbiera.
Do śniadanka żółwiowego obowiązkowo dodaję wapń – u mnie jest to sepia w proszku, choć taką do pogryzania też w terrarium Oshee posiada. Wapnia nigdy nie jest za mało, więc dostaje je do każdego posiłku.
W następnej kolejności zajmuję się basenem – myję i wlewam świeżą wodę. Woda to jest to, co muszę niekiedy wymienić kilka razy dziennie, żeby była świeża i bez niespodzianek. Oh, nie wspomniałam o jednej, naprawdę istotnej kwestii. Otóż spryskuję jeszcze podłoże, zazwyczaj przed włączeniem lamp. Chodzi o to, żeby w terrarium wystąpiło coś na kształt porannej rosy.
W zasadzie to tyle, jeśli chodzi o ogarnięcie żółwika. W tak zwanym międzyczasie kontroluję podłoże i basenik, a także jedzonko i jeśli zachodzi potrzeba, to usuwam to czy owo, co można nazwać ubocznymi produktami przemiany materii.
Kilka razy w tygodniu – zazwyczaj 3 – Oshee zażywa kąpieli, chodzi o to, żeby gadzinkę nawodnić i wspomóc jej i tak wybitnie wolną przemianę materii. W zasadzie wystarczyłoby wykąpać ją raz w tygodniu, ale ponieważ jest to młodziutki żółwik, trzeba jej zapewnić odpowiednie nawodnienie i wilgotność w mieszkanku. Zresztą uważa się w środowisku zajmującym się hodowlą tych zwierzaków, że młodym osobnikom żyjącym w niewoli trzeba zapewnić wyższą, niż dorosłym – wilgotność. Chodzi o to, żeby uniknąć piramidowania skorupy, ale o tym coś więcej napiszę innym razem. Na szczęście Oshee kąpiel lubi, ale jak wspomniałam we wcześniejszym wpisie – na własnych zasadach. Śmiałam się do Zuzy, że ona ma jakiś zegar wbudowany czy coś, bo gdy minie pół godziny, to dziewczyna próbuje nawiać z miski, co nie jest znowu takie proste, bo ranty są śliskie i średnio wysokie, choć zakładam, że gdyby były bardziej chropawe, to ucieczka mogłaby się powieść, a tak, cóż, nie bardzo.
Co do jedzenia – panna nie jest jakoś wybitnie wybredna – pochłania wszystko, co dostanie, no, może z wyjątkiem suszu, z tym trochę jakby jej nie po drodze, ale z przyzwyczajaniem do suszonego, to latem walczyć zaczniemy,póki co, korzystamy ze świeżynek.
Takie świeżynki w znacznym stopniu zbieram do spółki z Zuzą i mężem. On na ogół przynosi rośliny z pola za swoim biórem w pracy, choć to pewnie niedługo się skończy, ale ja nie o tym. Natomiast team Katarzyna i Zuzanna chodzi do parku i tam zbiera, co trzeba.
Pewnie teraz spytacie jak po ślepemu rozpoznawać niektóre rośliny? Sposobów jest kilka: popierwsze: aplikacje – temu sposobowi jednak najmniej ufam, ale czasem się zdarza, choć rzadko. Po drugie: wiedza własna – na szczęście kilka roślin rozróżnić potrafię, to też wiem co zbieram. Po trzecie: grupa na facebooku poświęcona żywieniu żółwi. Wystarczy zrobić zdjęcie interesującej rośliny, wrzucić na grupę i chwilkę poczekać. Nie ukrywam, że nauczenie się tych roślin stanowi dla mnie swojego rodzaju wyzwanie, ale ukrywać nie będę, że wszystkie opanować trudno będzie, bo zdarza się, że bardzo są do siebie podobne, choćby taki bodziszek łąkowy i jaskier, przy czym ten drugi jest trujący dla żółwi, a ten pierwszy – nie. Niemniej dajemy radę ze zbieraniem i raz w tygodniu – najczęściej w niedzielę – robimy sobie wypad do parku, żeby coś tam uszczknąć z roślinności. Na szczęście znalazłyśmy miejscówkę bogatą w chwaściory, a ponieważ jest to średniej wielkości wzgórze, to mamy pewność, że psy tam się nie zapuszczają.
Odnośnie do charakteru naszej Oshee, bo każde zwierzę jednak posiada swój niepowtarzalny charakter – cóż, nadal przychodzi do Zuzi, gdy tylko pojawi się przy terrarium, lubi, gdy karmi się ją z ręki, jest ciekawska, chętnie obserwujeprzez szybę co się wokół dzieje. Kąpać się lubi, ale na własnych zasadach, nie przepada za kwiatami mniszka lekarskiego, ale łodyżkami i liśćmi nie pogardzi, no tylko te kwiatki. 🙂
Ok, o żółwiu to już chyba wszystko napisałam, jedynie dodam, że opieka nad tym stworem jest po ślepemu całkiem możliwa i nie stanowi większych problemów.
Co do innych kwestii – zimno jest i to tak cholernie, a zważywszy, że kilka tygodni temu temperatury dobijały w Koszalinie do dwudziestki, to cóż, organizm doznaje szoku termicznego. 🙂
Cały czas pracuję nad zwiększeniem ilości wypijanej wody, bo nie ukrywam, jest to moja bolączka, której nijak nie potrafię zmienić, choć teraz zdaje się, że powinno się udać. Mój problem polega na tym, że nie lubię wody niegazowanej. Oczywiście o tym wiem od dawien dawna, ale ponieważ niespecjalnie mam ochotę taszczyć codziennie butelki z gazowaną, to kupiłam Soda Stream, z czego nie tylko ja jestem zadowolona, bo pozostali członkowie tej rodziny – również, nawet Zuza od czasu do czasu lubi sobie wodę zagazować, ale gazowanej ze sklepu nie wypije za żadne skarby świata.
Przeczytałam też kilka ciekawych książek, między innymi – autorstwa Pierre Bordage "Paryż – Lewy Brzeg", która zalicza się do kanonu Metro2033, powiem tylko tyle w jej temacie – jest mroczna, brutalna, a "Metro2033" Gluchovskiego przy niej to bajka na dobranoc, a przynajmniej na mnie takie wrażenie zrobiła.
Na dziś to tyle, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko pożegnać się z Wami, dobranoc zatem, trzymajcie się ciepło.

EltenLink